Yogyakarta

Pomimo niekończących się korków oraz hałaśliwych tłumów, Yogyakarta pozostawiła po sobie wrażenie miasta o artystycznej duszy, gdzie życie mija raczej spokojnie. Główna aleja Jogjy każdej nocy zamienia się w przeogromny street food market, gdzie serwuje się wszystko od grillowanej ryby aż po gulasz z chlebowca, natomiast kupno piwa okazało się niemożliwością. Kiedy podróżowaliśmy po Jawie, muzułmański zakaz sprzedaży alkoholu stał się jednym z naszych największych utrapień. Jedynym stymulantem jaki można tam było dostać była „kopi Joss” – czarna kawa serwowana z węglem drzewnym w środku. W razie gdyby to nie było do końca zdrowe, postanowiłem zrezygnować z dodatkowego cukru.

Ludzie w Jogjy - jak na Jawę - są wyjątkowo otwarci. Wszędzie byliśmy witani z uśmiechem, czasem nawet proszeni o wspólne zdjęcie. Miasto to jest nie tylko kolebką jawajskiej cywilizacji, ale także jednym z najpopularniejszych kierunków studiowania w Indonezji. Funkcjonuje tam ponad 100 szkół wyższych, zarówno publicznych jak i prywatnych.

KrajIndonezjaRok2018


Udostępnij